środa, 25 czerwca 2014

#2

*BUM*
Nagły hałas wyrwał mnie z jakiegoś głupiego snu. Zaraz. Co ja robię w łóżku? Jak się tu znalazłam? W mojej głowie krążyło tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Delikatnie podniosłam się na łokciach, ale strasznie zakuła mnie głowa. Nagle coś sobie przypomniałam. Bezwarunkowo dotknęłam swój policzek. Musiałam mieć mocną śliwę po wczorajszym spotkaniu z Adamem. Szybko sięgnęłam po telefon i zauważyłam, że mam 7 nieodebranych połączeń od Bet. Ale się musiałam wczoraj upić - pomyślałam. Wstałam bardzo powoli z łóżka i od razu pobiegłam w stronę łazienki. Myślałam, że zwymiotuję, ale na szczęście było to tylko chwilowe. Jak to dobrze, że dzisiaj mamy wolne i nie muszę iść do szkoły. Nie byłabym wstanie ruszyć się z domu. I tak mam plany spędzić cały dzień w domu.
I wtedy nagle odezwał się mój telefon. Podeszłam do niego myśląc, że to od Margaret, ale zdziwiłam się gdy zobaczyłam , że to nieznany numer. Otworzyłam sms'a, a w nim zobaczyłam "Cześć śliczna. Jak się spało? Mam nadzieję, że wygodnie spałaś. P.S. Masz bardzo ładnie w pokoju :)".
Pomyślałam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Odpisałam, więc "Dobrze, a Tobie? I wiem, dziękuje xx" i razem z telefonem zeszłam na dół, do kuchni. Położyłam go na blat i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam mleko i z szafki zaraz obok swoje ulubione płatki śniadaniowe. Wsypałam płatki i zalałam je mlekiem. Razem ze swoim śniadaniem udałam się do salonu i włączyłam telewizję. Leciał jakiś problem o problemach nastolatek, co mnie rozbawiło i przełączyłam kanał. Wtedy mój telefon kolejny raz się odezwał. Wzięłam telefon, pomyślałam, że to znowu ten dowcipniś,a le tym razem dzwonił tata. Odebrałam.
- Halo.
- Cześć córeczko . - powiedział ochrypły głos.
- Cześć tato. - odłożyłam swoją miskę z jedzeniem na stół.
- I jak tam ? Wyspana ? - zapytał.
- Jak zawsze tato. Co tam chciałeś? - spytałam.
- O której po ciebie przyjechać. - powiedział. Zaraz. jak to przyjechać?
- Ale po co? - zapytałam
- Na ten długi weekend miałaś przyjechać do mnie, zapomniałaś?- No tak. Walnęłam się w głowę.
- Kompletnie o tym zapomniałam. - powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Była 11:07. Muszę się spakować na 5 dni. - Może tak o 13? - zapytałam. 2 godziny powinny mi wystarczyć.
- No dobrze, to widzimy się za dwie godziny skarbie. Pamiętaj, że cię kocham. - powiedział.
- Ja ciebie też, pa tato. - powiedziałam i się rozłączyłam. Szybko dokończyłam swoje śniadanie i pobiegłam do swojego pokoju jakoś się ogarnąć. Ubrałam miętowe rurki, miętowe trampki i do tego zwiewną białą koszulę w duże granatowe kropki. Nadszedł czas na spakowanie potrzebnych rzeczy na weekend z rodzinką tatusia. Wyjęłam spod łóżka dużą miętową walizkę na kółkach i otworzyłam ją przed szafą. Otworzyłam szafę i załamana przed nią ustałam. Co ja mam ze sobą wziąć? - zapytałam samą siebie. po półtorej godzinie męki byłam już gotowa do wyjścia. Jeszcze tylko zrobiłam lekki makijaż i czekałam na tatę. Jednak w tym czasie przypomniałam sobie o swoim i telefonie i zaczęłam go szukać.  Znalazłam go tam gdzie go zostawiłam, czyli w salonie. Spojrzałam na niego i miałam 3 nieodebrane połączenia od tego nieznajomego numeru. I 4 sms'y. Też od niego. Przeczytałam wszystkie po kolei, ale ostatni był najbardziej niepokojący.
"Czemu nie odpisujesz i nie odbierasz?! Co ty do cholery robisz? Masz mi kurwa odpisywać? Jasne? Bo inaczej to załatwimy." Wkurzyłam się. Nikt nie będzie mi groził i rozkazywał, więc zdenerwowana nie odpisałam. I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili się przestraszyłam, ale przypomniałam sobie, że tata pewnie po mnie przyjechał. Wzięłam walizkę i wyszłam na zewnątrz do taty. Ale tam nikogo nie było. Tylko przed drzwiami leżała jakaś koperta. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam. W środku był list. Na kopercie nie pisało do kogo, więc wyjęłam list i go otworzyłam. W liście były 2, 3 zdania, ale napisane strasznie pięknym pismem. W liście było napisane:
"W ramach podziękowania za to, że mi nie odpisujesz przygotowałem dla ciebie małą niespodziankę. Obejrzyj się za siebie". Tak też zrobiłam
- Aaaa!! - krzyknęłam. Do drzwi frontowych mojego domu był przyczepiony jakiś martwy, gigantyczny pająk. Jezu. Nienawidzę pająków.
- Te żarty przestają już być śmieszne!! - krzyknęłam na całą ulicę. Ludzie się tylko na mnie spojrzeli jak na wariatkę. Mój telefon zawibrował. Sms. Nie miałam najmniejszej ochoty go odczytywać. Ale wiadomo do czego on może być zdolny? Odczytałam więc.
"A kto powiedział, że to są żarty?".
"A. Więc mnie śledzisz? Ile ty masz lat dzieciaku? Żałosny jesteś i masz dać mi spokój". Odpisałam.
Natychmiast otrzymałam odpowiedź. "Dzieciaku? Jestem starszy od ciebie kochanie i nie denerwuj się tak, bo żyłka na szyi ci skaczę. Nie dam ci spokoju. Za to ty masz odpowiedzieć na moje pytanie. Czy zagrasz ze mną w pewną grę?". To ma być śmieszne? - miałam już tego dość.
"Nie będę w nic z tobą grała." Moja odpowiedź była stanowcza.
"No to zobaczymy. Jeszcze zmienisz zdanie".
"Daj mi spokój cholerny świrze. Za kogo ty się uważasz, żeby mi grozić?".
"Ależ ja ci nie grożę. Ja cię po prostu ostrzegam". Te słowa doprowadzały mnie do białej gorączki. "Czego ty ode mnie chcesz?".
"Żebyś zagrała ze mną w pewną grę.". "A jeśli zagram dasz mi spokój?"
" To zależy tylko od ciebie". "Więc dobrze. Zagram z tobą w tą grę."

______________________________________________________________________________________________________
I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że wyrazicie swoją szczerą opinię.
No to mamy już drugi rozdział. (: 
Mam nadzieję, że miło wam się go czytało (:

wtorek, 24 czerwca 2014

#1

Jesteśmy już półtora roku po przeprowadzce. A dzisiaj razem z Bet świętujemy rocznicę naszej przyjaźni. Bet była praktycznie jedyną osobą, która była dla mnie miła po przeprowadzce. Potem poznałam kilku naprawdę wspaniałych ludzi i o to jestem. Praktycznie w samej elicie szkoły. U nas w szkole jest tak, że elity dzielą się na żeńskie i męskie. Łatwo się domyślić, w której jesteśmy my. Razem z nami jest jeszcze Jessica, ale ona raczej ma swój świat i swoje kredki. Kocham ją, ale to z Bet łączy mnie więcej. Wracając.. Dzisiaj z Bet mamy swoją pierwszą rocznicę przyjaźni i z tej okazji wybieramy się na małą imprezkę do nocnego klubu. Mojej mamy nie ma, bo wyjechała na miesiąc miodowy ze swoim nowym mężem. Jack. Tak ma na imię. Jest naprawdę w porządku. Bardziej niż mój biologiczny ojciec. Z nim też się nawet dobrze dogaduję, ale odkąd jest z tą swoją "dziewuchą" i jej córką nie mam najmniejszej ochoty się z nim widywać. Zawsze zabiera je na te nasze "rodzinne" spotkania. A ja naprawdę chciałabym pobyć trochę czasu sam na sam z tatą. Tęsknie za nim i brakuje mi go trochę.
- Hej. - moja przyjaciółka wpadła do mojego pokoju jakby była u siebie. Ale to normalne. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
- Cześć. - odpowiedziałam ze słabym uśmiechem na twarzy.
- Co jest? - od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Nie miałam ochoty kolejny raz opowiadać o tym jak brakuje mi taty i, że z mamą też nie mam najlepszych relacji, dlatego zasłoniłam twarz włosami.
- Nie mogę się zdecydować w co się ubrać na imprezę. - w jakiejś części to prawda, bo stałam w samym ręczniku przed szafą zastanawiając się jak się ubrać.
- Oh.. Ty to też masz problemy. - brunetka zaśmiała się i zaczęła poszukiwania mojego wieczornego stroju. W końcu po długich i męczących poszukiwaniach znalazłyśmy idealny strój. Miętowa sukienka do kolan, ślicznie opinająca, ale przy połowie ud rozchodząca się, do tego miętowe szpilki i czarna kopertówka. Tak. Taki strój odpowiadał mi idealnie. Ubrałam się i zwolniłam łazienkę przyjaciółce. Dziewczyna weszła do środka, a w tym czasie ja zaczęłam malować się na imprezę.
- Długo jeszcze?! - krzyknęłam, ponieważ moja ukochana przyjaciółka siedziała w łazience już od godziny i jeszcze nie zdążyła się ubrać, ponieważ jej ubrania cały czas leżą u mnie na łóżku.
- A będziesz taka kochana i podasz mi ubranie? - wiedziałam, że o to zapyta, ale bez słowa odpowiedzi wzięłam jej strój i ustałam przed drzwiami. Dwa razy zapukałam i wtedy brunetka mi otworzyła. - Dziękuje. - powiedziała i cmoknęła w powietrze.

Gdy dotarłyśmy w końcu do klubu ochroniarz poprosił o nasze dowody. Za każdym razem mnie to śmieszy. Ale bez słowa pokazałyśmy dowody i weszłyśmy do środka. Od razu uderzył we mnie smród alkoholu i papierosów. Najśmieszniejsze było to, że to bardzo wczesna godzina jak na ten klub, bo była dopiero 19, a ja już zauważyłam pijanych kolesi, i nie tylko, po rozrzucanych po kątach i wymiotujących co chwilę. Mimo tego niesfornego klimatu bawiłyśmy się świetnie. Miałyśmy swój stolik i za każdym razem gdy siadałyśmy ktoś podchodził i brał nas do tańca. W końcu wycieńczona tym wszystkim zamówiłam jakiś napój. Nie zdążyłam wziąć łyka i ktoś chciał wyciągnąć mnie do tańca. Nie miałam już siły, ale do stolika wróciła Bet i powiedziała, że przypilnuje mi picia, i żebym poszła. Zgodziłam się. Dopiero w tańcu zauważyłam kto poprosił mnie do tańca. To był Adam. ten dupek jeszcze śmiał pokazać mi się na oczy. Odepchnęłam go od siebie i sfrustrowana wyszłam z klubu. Brunet wybiegł za mną.
- Czy ty kiedykolwiek dasz mi wreszcie spokój?! - krzyknęłam wściekła na niego.
- Ale o co ci chodzi? Przecież to był tylko zwykły taniec. - ironiczny głos chłopaka doprowadzał mnie do szału.
- Jesteś żałosny. - powiedziałam.W tej samej chwili oczy chłopaka pociemniały, przyparł mnie do ściany.
- Nie waż się tak do mnie więcej mówić. - syknął mi prosto w twarz.
- Bo co? - zaśmiałam się. Wiedziałam, że doprowadzi go to do furii. I wtedy poczułam jak policzek zaczął mnie szczypać. Nie. To nie możliwe.
- Ty dupku! - wrzasnęłam. - Jak śmiałeś uderzyć mnie w twarz?! - nie umiałam się opamiętać, ale w oczach miałam łzy. nie chciałam przy nim płakać, więc splunęłam w jego stronę i uciekłam. Dobrze, że po drodze wzięłam torebkę, więc napisałam szybkiego sms'a do Bet, że źle się czuję i, że wrócę już do domu. Odpisała tylko, żebym bezpiecznie wróciła do domu. Schowałam telefon do torebki i zamiast skręcić w prawo do domu, skręciłam w lewo. Do najbliższego parku. Szłam 10 minut, aż w końcu stwierdziłam, że usiądę i trochę ochłonę. Wyciągnęłam papierosa z torebki i go odpaliłam.
- Taka ładna dziewczyna i pali? - usłyszałam za sobą męski głos. Szybko odwróciłam się w jego stronę, ale nikogo nie zauważyłam. Pomyślałam, że to muszą być jakieś cholerne halucynacje i, że już mi odbija.
- Ja wariuję. - powiedziałam na głos.
- Raczej nie. - usłyszałam w odpowiedzi. Ale znowu obracając się na wszystkie strony nikogo nie zauważyłam.
- To przestaje być śmieszne. - powiedziałam podniesionym tonem.
- Wiem. - odpowiedział głos i nagle zrobiło się ciemno.

czwartek, 12 czerwca 2014

Prolog

Nieśmiała dziewczyna, brutalny chłopak. praktycznie jak każde "love story". niestety nie w tym przypadku. Raczej jest to historia zgubnej miłości, która nie ma żadnej przyszłości.

- Mamo! - krzyknęłam gdy zabierałam z samochodu ostatni karton z ciuchami. - To już ostatni karton. - powiedziałam do mamy podając jej go.
- Dobrze kochanie. - powiedziała i pocałowała mnie w czubek głowy. -  Chodźmy do środka. - powiedziała z uśmiechem. Miałyśmy wtedy nadzieję, że wraz z nowym miejscem, zaczniemy nowe życie.